Jeśli za miarę wagi wydarzenia przyjmiemy jego wpływ na bieg spraw publicznych to najważniejszym wydarzeniem włochowskiego samorządu AD 2019 był bez wątpienia strajk placówek oświatowych przeprowadzony w kwietniu 2019 r. Konkurujące o ten tytuł: fiasko budowy wychodka w Parku Kombatantów, aresztowanie Platformerskiego burmistrza a tym bardziej uroczyste otwarcia nareperowanych dziur w asfalcie itp. ekscytujące atrakcje nie mogą być uznane za ważniejsze ponieważ na niczym nie wywarły żadnego znaczącego skutku. Nie ma bowiem wielkiego znaczenia czy koalicja PO/Kukiz/Nowoczesna/WMDW zdoła wreszcie wybudować mityczny kibelek czy nie. Także aresztowanie pojedynczego kuriera Platformy niczym nie skutkuje, ponieważ obecny herszt warszawskiej PO dysponuje zastępem kandydatów do wożenia łapówek od mafii tureckiej więc może Artura W. od ręki zastąpić ostrożniejszym inkasentem.
Natomiast strajk oświatowy wprawdzie chybił podstawowego celu - zablokowania promocji uczniów - ale wpłynął na życie mieszkańców przez pozbawienie rodziców i dzieci ważnej usługi publicznej, a niektórych rodziców skłonił do błyskawicznej relokacji dziecka do placówki poza obszarem zagrożonym przez samorządowców totalnej opozycji. Skala oddziaływania tego zdarzenia nie ma chyba precedensu w historii Włoch także z tego powodu, że strajk objął 11 placówek oświatowych i wzięło w nim udział 445 nauczycieli oraz 84 pracowników administracyjnych, którzy przecież nie za darmochę strajkowali tylko za obiecane "dodatki motywacyjne" z budżetu Dzielnicy. Toteż ze zdziwieniem należy odnotować, że do dziś nikt nie przyznał się do organizacji strajku, mimo że był on bez wątpienia poważniejszym osiągnięciem logistycznym i poważniejszym obciążeniem finansowym niż - przykładowo - nareperowanie dziur w asfalcie, na tle których z dumą fotografują się obecni radni PO/WMDW.
Koncepcja organizacji strajku pojawiła się 21 lipca 2017 w manifeście niejakiego Bartosza Kramka z fundacji "Otwarty Dialog", zresztą w jakimś sensie męża jeszcze bardziej podejrzanej Ludmiły Kozłowskiej. Szemrana parka w jednych kręgach uchodzi za agentów rosyjskich, inni zaś uważają ją za agentów niemieckich. Tak czy owak są to osobnicy źle tolerujący istnienie Państwa Polskiego, co wyraziło się m.in. propozycją "sparaliżowania funkcjonowania państwa" przy pomocy "strajku generalnego nauczycieli". Najwyraźniej w toku poufnych narad doprecyzowano, że główny atak na dzieci rozpocznie się 8 kwietnia 2019 roku, samo zaś strajkowanie ma być tylko przykrywką do uniemożliwienia przeprowadzenia sprawdzianów klas VIII, egzaminów gimnazjalnych oraz matur. Powodzenie takiej operacji rzeczywiście doprowadziłoby do niebywałego chaosu w systemie edukacji. Takie same intencje stały u podstaw decyzji o zakończenie strajku ogłoszonej 25 kwietnia, w momencie gdy stało się jasne, że nie da się zablokować promocji dzieci do wyższych klas.
Wdrożenia planu Kramka podjęło się kierownictwo PO zainteresowane wywołaniem chaosu przed wyborami europarlamentarnymi i zwiększeniem tą metodą poparcia społecznego wśród elektoratu obwiniającego rząd za zamieszanie społeczne. Podstawowym problemem było nakłonienie do ataku nauczycieli ponieważ udział w strajku wiąże się z utratą wynagrodzenia. Kłopot ten prezydent Trzaskowski rozwiązał obiecując zapłatę za strajk pod pozorem wypłaty "dodatków motywacyjnych". W istocie rzeczy za publiczne pieniądze wynajęto nauczycieli do strajkowania, łudząc przy okazji perspektywą dalszego zarobku, w przypadku gdyby atak zakończył się porażką polskiego rządu. O braku entuzjazmu większości nauczycieli świadczy, że na pewnym etapie wojny włochowscy radni PO/Nowoczesnej uznali za konieczne podżeganie do kontynuowania strajku, zresztą przy pomocy kwiatów i pączków (sic!), zakupionych za środki z nieznanych źródeł. To kuriozalne wydarzenie jest wartym zapamiętania przypadkiem jawnego działania radnych POKO na szkodę własnych wyborców.
Koncepcje Kramka, decyzje kierownictwa PO a także obietnice prezydenta Trzaskowskiego nic by nie były warte gdyby nie zostały wykonane na poziomie władzy dysponującym realnymi kompetencjami w stosunku do instytucji oświaty. W szczególności, gdyby cyngle POKO lub WMDW w Radzie Dzielnicy Włochy zakomunikowały, że nie pozwolą na atakowanie własnych wyborców to zarówno pan Kramek, jak i jego domniemana żona, a także liderzy PO oraz prezydent Trzaskowski musieliby zapomnieć o jakimkolwiek strajku oświatowym we Włochach. Najpierw bowiem władze Dzielnicy musiały powstrzymać się od zatrudnienia pracowników zastępczych na czas strajku, co uczyniłoby strajk całkowicie bezskutecznym. Następnie musiały powstrzymać się od wycofania ze szkół pieniędzy na wynagrodzenie za strajk. W dalszej zaś kolejności musiały przekazać szkole wynagrodzenia za strajk pod pozorem środków na "dodatki motywacyjne". Takie działanie wymagało zarówno zgody Zarządu jak i milczącej akceptacji Rady Dzielnicy. Ponadto - co nadzwyczaj ważne - chętni do strajkowania nauczyciele musieli od władz dzielnicy otrzymać przed strajkiem wiarygodne zapewnienie, że za udział w strajku otrzymają wynagrodzenie. Sama bowiem obietnica prezydenta Trzaskowskiego nie mogła być wykonana bez poparcia Zarządu Dzielnicy. Wyraźnie należy więc stwierdzić, że aktywne poparcie Zarządu Dzielnicy Włochy było warunkiem sine qua non organizacji strajku. Sama bierność radnych i Zarządu, a tym bardziej aktywne przeciwstawienie się strajkowi, automatycznie wykluczało możliwość przeprowadzenia rzekomego protestu oświaty.
Do odpowiedzi na pytanie o organizatora strajku wystarczy więc zidentyfikowanie osoby dysponującej władzą niezbędną do organizacji strajku, tzn. do złożenia obietnic zapłaty oraz wyegzekwowania odpowiedniego ruchu publicznych środków finansowych. Zgodnie z uchwałą Zarządu Dzielnicy nadzór nad oświatą sprawuje wiceburmistrz Sebastian P. Ta sama osoba dysponuje pełnomocnictwami do zmiany planów finansowych szkół. Nie ulega więc najmniejszej wątpliwości, że organizatorem strajku we Włochach musiał być Sebastian P. a politycznie za strajk odpowiadają w pierwszej kolejności radne Tina L, Katarzyna S. i Magdalena K-M. z klubu Wspólnoty Mieszkańców Dzielnicy Włochy, które strajk dyskretnie poparły chroniąc politycznie pozycję organizatora.
W tym miejscu może pojawić się wątpliwość: jaki interes miała Wspólnota Mieszkańców Dzielnicy Włochy w organizacji strajku i działaniu tym na szkodę własnych wyborców, skoro beneficjentem strajku miały być Platforma Obywatelska i protektorzy duetu Kramek/Kozłowska? Odpowiedź na to pytanie zapewne znajduje się w tajnej umowie między Platformą Obywatelską a WMDW ponieważ - jak łatwo zgadnąć - naruszenie przez WMDW interesów własnego elektoratu zostało jakoś zrekompensowane. Kierownictwo WMDW musiało bowiem zdawać sobie sprawę, że część wyborców tej lokalnej partii jest zdolna do skojarzenia swojego sposobu głosowania ze skutkami oddanego głosu, a co gorsza może być także zdolna do wyciągnięcia ze skojarzenia nieprzyjemne dla WMDW wnioski.